Belgijska melancholia

Belgia to mały kraj. Niewiele o nim wiemy. Najczęściej mówimy o Brukseli w kontekście Unii Europejskiej. Tymczasem Belgia to kraj o ciekawej, często trudnej historii. Kraj najlepszej na świecie czekolady. Kraj dwóch narodów - Walonów i Flamandów - i dwóch języków. Wreszcie kraj, którego obywatele noszą na głowie czapki niewidki - o tym, co to dokładnie oznacza, przeczytacie w "Belgijskiej melancholii" Marka Orzechowskiego. 

 

Wizyta w Belgii wraz z Markiem Orzechowskim - dzięki książce "Belgijska melancholia" - to niezwykle ciekawe doświadczenie. Orzechowski w sposób zwięzły i żywy przedstawia historię i kulturę kraju, który najbardziej obecnie kojarzy się z Unią Europejską. Belgia - bardzo przychylna idei zjednoczonej Europy i ją wspierająca - jest jednak także odrębnym samodzielnym państwem, o którym z pewnością warto dowiedzieć się czegoś więcej. To coś więcej, to przede wszystkim ciekawa historia, w której zatrzymuje na przykład temat belgijskiej kolonii. Panowanie Belgów w Kongo Orzechowski streszcza słowami: "Kiedy Belgia weszła do Konga, miała pod swoją kuratelą państwo bez narodu. Kiedy je opuszczała, zostawiła naród bez państwa". Era kolonializmu to wstydliwy moment w historii Belgii - z doświadczeniem tym jednak Belgia sobie poradziła, rozliczając się z wszelkich grzechów i do dziś wspierając finansowo niepodległe Kongo. Inny ważny moment w historii tego kraju to czas II wojny światowej. Orzechowski pisze o tym tak: "Wizerunek Belgii często jest zamazany, trudno znaleźć w nim spoiwa łączące wspólnotę żyjących na tej ziemi ludzi, ciąży nad nią też podjęta na dość szeroką skalę kooperacja z nazistowskim okupantem. Ale jest w życiu Belgów jeden punkt, który wiele rozjaśnia i być może ujawnia prawdziwe ich charaktery, kiedy przychodzi godzina próby. W Belgii podczas okupacji uratowanych zostało – proporcjonalnie do ich liczby – więcej Żydów niż w jakimkolwiek innym okupowanym kraju".

 

Oprócz historii dzięki książce Orzechowskiego możemy też poznać kulturową i społeczną specyfikę Belgii. Dowiadujemy się więc, że w Belgii jest więcej rodzajów piwa niż burmistrzów, że to ona jest ojczyzną pralinek, które powstały w aptece, i poznajemy historię belgijskich frytek. O Belgii Orzechowski pisze też z perspektywy ludzi, których tam poznał i którzy noszą tajemniczą czapkę niewidkę. Czapka niewidka to oczywiście metafora mówiąca o tym, jak bardzo nierzucający się w oczy styl życia prowadzą Belgowie: nie zapraszają do swoich domów, lecz spotykają się z przyjaciółmi i znajomymi w restauracjach, nie eksponują swojego bogactwa, są właśnie niewidoczni - można, jak podaje na swoim przykładzie Orzechowski - mieszkać w czyimś sąsiedztwie kilka lat i nigdy nie być w jego domu, a gdy się wyprowadzi - nie wiedzieć dokąd. 

Książka Orzechowskiego pokazuje więc Belgię z wielu perspektyw, a dzięki temu, że napisana jest przystępnym, w pewnym sensie wręcz codziennym językiem, jej lektura pozwala się poczuć, jakby się spacerowało po brukselskich uliczkach...